Dobra, czas rozprostować kości. I palce.
Zapomnijmy na chwilę o kartach, żetonach, planszach i kostkach.
Zignorujmy figurki, modele, kartonowe składaki i weźmy się za prawdziwe drewno.
Znajdźmy nieco inny stół – najlepiej kwadratowy, koniecznie stabilny, w miarę dobrze oświetlony. Zbierzmy dwie drużyny i siadajmy naprzeciw siebie. Na środku stołu połóżmy okrągłą, drewnianą arenę, na której zaraz zmierzymy się w prawdopodobnie najlepszej grze zręcznościowej, jaką moglibyśmy mieć przed sobą na blacie.
Siadajmy do Crokinole i przekonajmy się, co do gier zręcznościowych wnosi 150-letnia tradycja. Dyski w dłoń – it’s showtime!
Croquignole to francuskie lub francusko-kanadyjskie ciastko lub słodki wypiek, trochę przypominający pączka.
Crokinole to pstrykana, zręcznościowa gra, w której od 2 do 4 graczy będzie tak długo pstrykać drewnianymi dyskami po drewnianym stole. Będą tu snajperskie trafienia w sam środek, będą ryzykowne odbicia od złośliwie ustawionych słupów, będą wybicia wrogich dysków i będą totalne pudła. Zwycięska drużyna może być tylko jedna.
Zanim jednak skreślisz ją jako „barową” grę czy archaizm z innej epoki – zaufaj mi na chwilę. A jeszcze lepiej: nie ufaj mnie, ale kilkudziesięciu osobom, które testowały ze mną Crokinole i niemal niezmiennie, po pierwotnym zafrasowaniu (logika gry nie od razu wchodzi w krew) sugerowały kolejne partie, a po kilku z nich googlowały dostępność stołów w Sieci.
Zaufaj głosowi ludu.
Twój jedyny pośladek
Każda z drużyn ma do wystrzelenia 12 dysków – po 6 na gracza w wariancie drużynowym, po 12 w grze 1 na 1. Pozostałe zasady Crokinole można podsumować w minutę i siadać do gry:
- dyski są pstrykane z zewnętrznej linii – o szerokości 1/4 obwodu stołu
- jeśli na stole nie ma dysków przeciwnika – nasz musi się znaleźć w środkowym polu, a przynajmniej dotykać jego linii
- jeśli na stole widzimy dyski przeciwnika – nasz musi dotknąć przynajmniej jednego z nich, by zostać w grze
- jeśli wykonamy ruch rykoszetem, a żaden z naszych dysków nie wejdzie do środka (gdy na stole nie ma dysków przeciwnika) albo nie dotknie dysku przeciwnika (jeśli takie są na stole), wszystkie rykoszetujące dyski lądują w tzw. rynnie i odpadają z gry
- dyski zatrzymujące się na linii zewnętrznej są od razu usuwane z gry
Osobny oddech warto poświęcić na Zasadę Jednego Pośladka. Gracze w trakcie gry nie mogą ruszać się z miejsc, ani przesuwać krzeseł, taboretów czy foteli. Można jednak wychylić się z siedziska – na tyle daleko, by jeden pośladek nadal był w kontakcie z siedziskiem.
Na koniec partii, wszystkie pozostałe na stole dyski są podliczane, a różnica (wyższy wynik minus niższy wynik) jest dopisywana zwycięzcy. Od zewnątrz idąc, kolejne pola warte są 5, 10 i 15 punktów – dołek na środku wart jest 20 punktów. Crokinole nie bawi się w dywagacje i interpretacje – jeśli dysk leży na linii lub jej dotyka, przyznaje mu się mniejszą z dwóch wartości punktowych.
Pierwsza drużyna, która zdobędzie 100 punktów, bezsprzecznie wygrywa.
Jakieś pytania?
Stołowy bakcyl
Moja teoria tłumacząca fenomen Crokinole jest taka: gra siedzi w połowie drogi między curlingiem a bilardem, ale w przeciwieństwie do nich można ją ograć w domu lub zabrać pod pachą do pubu czy parku. I choć stoły nie są powszechnie dostępne – o czym później – a samo Crokinole nie jest nad Wisłą czy Wartą ani trochę popularne, to zebrane przeze mnie opinie i reakcje potwierdzają jedno: gra rządzi. I mówią to recenzenci, pasjonaci gier i osoby zupełnie niegrywające w nic poza niedzielnym sudoku w gazecie. Jedynie mojej matce Crokinole nie podeszło – a że jest wyjątkową kobietą, to potraktujmy ją jako wyjątek potwierdzający regułę.
Gra w Crokinole łączy ze sobą fizyczną zręczność – bo przecież jakoś te dyski trzeba dostarczać do celu, strategię – bo przecież nie wystarczy pstrykać byle gdzie i drużynową synchronizację półkul mózgowych – bo przecież nie jesteśmy w tej grze sami. I nawet jeśli dowolne dwa z tych wymiarów nie są naszą mocną stroną, to ten trzeci wystarczy, by zaangażować się w grę i podjąć walkę o poważne punkty.
Ogromnie istotnym aspektem gry jest jej namacalność – każda tura to fizyczny kontakt z dyskiem, układanie go w odpowiednim miejscu, opcjonalne stosowanie proszku Carrom (dla zmniejszenia tarcia i poprawy ruchu dysków), a w końcu pstryknięcie, wykonane jedną z wielu istniejących technik (lub tzw. techniką własną, którą bez wątpienia każdy próbuje znaleźć i przetestować w swoich pierwszych rozgrywkach). Imponujący stół z lakierowanego drewna to też element pogłębiający nasze doświadczenia z gry – to nie jakaś tam kartonowa plansza czy giętka mata. Obcujemy tu z rzemieślniczym produktem, ręcznie wykonanym, do perfekcji wyszlifowanym i wypolerowanym tak, by naszym dyskom nic nie przeszkodziło w zdewastowaniu przeciwników.
Mr. Croki
Choć gra jest pomysłem starym jak świat – z połowy XIX w. – to jedynym sposobem na doświadczenie Crokinole jest zakup stołu. I tu pojawiają się schody – nie tylko dla Polaków, ale dla Europejczyków w ogóle.
Produkcja stołu wymaga precyzji, nie tylko w odtworzeniu jego wymiarów i symetrycznym umiejscowieniu słupków, ale też w lakierowaniu. Powierzchnia stołu i dysków musi nadawać się do idealnych ślizgów przez całą długość pola gry – nie ma mowy o nierównościach, zgrubieniach lakieru, odpryskach czy innych niespodziankach. Tafla stołu to element naszej strategii, jeśli nie spełnia wymogów, gra jest zwyczajnie niemożliwa.






Najwięcej producentów stołów znajdziemy za wielką wodą – w Kanadzie i USA, gdzie sport jest najpopularniejszy. W Europie to Węgrzy są największymi producentami, ale nasze opcje nie ograniczają się do produktów znad Balatonu. Od niedawna na rynku obecny jest nowy gracz – i to taki, z którym należy się liczyć. Mr. Croki.eu to holenderska firma oferująca pełen zestaw akcesoriów niezbędnych do gry w Crokinole. Dzięki uprzejmości jej właściciela mogłem pożyczyć mój pierwszy stół by poznać grę, zakochać się w niej, rozkochać w niej znajomych i rozgłosić dobrą nowinę wszędzie tam, gdzie dociera Games Fanatic.
Mogłem też docenić umiejętności i rzemiosło niezbędne, by stworzyć idealny stół do Crokinole. Równe warstwy lakieru, dokładnie wymierzone odstępy między słupkami, rynna wykończona czarną farbą i miękkie podbicie, dzięki któremu stół świetnie leży na każdej powierzchni. Dyski w kilku kolorach, perfekcyjnie podróżujące po stole (choć nie zawsze tam, gdzie nasze niewprawione palce planują), poręczna i zaskakująco wygodna w użytkowaniu torba (z kieszeniami na dyski, talk i pozostałe akcesoria), a do tego składane uchwyty montażowe, pozwalające na przechowywanie stołu na ścianie – zawsze gotowego na szybką partię. Stół do Crokinole to wymagające umiejętności przedsięwzięcie – zupełnie inne od znanych nam papierowo-kartonowych produkcji. Można bezpiecznie założyć, że naszym stołem od crokinole-europe.com cieszyć się będą jeszcze kolejne pokolenia – o ile się nim podzielimy, rzecz jasna!
Moc pająka
Jednym z półoficjalnych sposobów na pstrykanie dysków jest tzw. pająk. Palec wskazujący i serdeczny zapewniają „stabilizację”, a palec środkowy dokonuje samego uderzenia lub pchnięcia. Bo dyski bardziej się tu pcha, niż pstryka – palec przed pchnięciem powinien (według profesjonalistów) dotykać dysku, raczej niż w niego uderzać. Ale metod jest wiele – tyle, ile palców. Koleżanka z pracy opatentowała autorską metodę pstrykania dwoma palcami na raz, bo tak było jej wygodniej i efektywniej działać… w tipsach.
I tu właśnie – na pograniczu tipsów, pająków i pstryknięć o różnym stopniu udolności – leży fenomen Crokinole.
To gra, która dzięki prostym zasadom i wpisanemu w nie duchowi sportowej rywalizacji pozwala graczom odkrywać się na różne sposoby. Tu niemal każdy gracz siada do stołu z dziesiątkami pomysłów odnośnie tego, jak pstrykać, którym palcem celować, gdzie podeprzeć nadgarstek, od czego odbijać dyski i jaką obrać strategię, by wygrać. I gdy przy stole spotka się czterech takich graczy, z różnymi technikami, innymi koncepcjami i różnymi poziomami gibkości palców i dłoni – wtedy dzieje się czysta, sportowa magia.
Można podnieść argument, że Crokinole jest bardziej sportem, niż grą planszową, ale ranking BGG zdaje się mieć odmienne zdanie: 51. miejsce w ogólnej klasyfikacji i 6. w kategorii Rodzinne plasują grę w panteonie naszego hobby. Mechanizmy zawarte w Crokinole obecne są w wielu współczesnych, obudowanych dodatkowymi warstwami grach, jak Palec Boży, Catacombs, Flick’em Up czy PitchCar. Świat graczy lubi pstrykać i lubi manipulowanie ciekawymi, fizycznymi przedmiotami – od kości, przez figurki, aż po dyski. Crokinole to ojciec i matka wszystkich pstrykanych gier i zasłużenie dzierży lokatę o 400 miejsc wyższą niż jakakolwiek kolejna flicking game. Ponadczasowa elegancja zasad i rzemieślnicza praca wykonana przy produkcji stołu to gwarancje satysfakcji, jakiej próżno szukać w kartonowych i neoprenowych wariacjach na temat.
Bro, do you even Crokinole?
To, czym Crokinole różni się od wielu znanych mi gier, to dziwny fenomen wzajemnego, spontanicznego uznania, jakim gracze obdarzają się w trakcie gry. Zupełnie tak, jakby nie chodziło tylko wygraną, ale też o grę pełną finezji, kreatywności i widowiskowych zagrań.
Wirtuozerskie strzały – często przypadkowo wirtuozerskie – są uniwersalnie nagradzane okrzykami podziwu. Przestrzelenie dysku przez tzw. Hogan’s Alley (czyli dwie pary słupków w linii), fuksiarskie trafienia z rykoszetu czy w końcu 20-tki trafiane bezpośrednio z linii niemal zawsze spotykają się z małymi owacjami wokół stołu. Crokinole wpisuje się w nurt tzw. spectator sport, czyli gier, które przyjemnie jest po prostu oglądać z boku – dużo się tu dzieje, akcje są dynamiczne, a sytuacja na stole może za sprawą jednego dysku zmienić się niemal całkowicie. Nie dziwi więc, że w Crokinole dobrze się gra – każdy kolejny ruch może być TYM RUCHEM, który poruszy wszystkich i który zaimponuje na równi kobietom, mężczyznom i dzieciom. I dla tych momentów krótkiej, widowiskowej chwały warto w Crokinole grać. I warto się go uczyć, by stawać się jeszcze lepszym.
Oprócz wariantu 2 vs 2, grać można 1 na 1 – co znacząco zmienia taktykę na stole, bo partner nie wspomoże nas strzałem czy dobitką z przeciwległej strony. Stół staje się dużo większy i zupełnie inaczej planuje się ruchy po nim. Istnieje też wariant trzyosobowy, gdzie jeden gracz z 12 dyskami staje naprzeciw dwóch z 6 dyskami, grającymi w jednej drużynie – ale przez to, że 1/4 stołu jest „niezaopiekowana” gra wydaje się mało zbalansowana.
Niestety, nie da się w Crokinole grać solo – można za to ćwiczyć precyzję i powtarzalność strzałów. Istnieją kanały na YouTube uczące młodych adeptów kolejnych zagrań i w tej postaci gra również może być wyzwaniem, ale już bardziej w wymiarze treningowym. Jej esencją jest jednak rywalizacja – i gorąco zachęcam przeżyć lub choćby zobaczyć jeden mecz, by docenić dyskretną elegancję ruchów i niedyskretne emocje im towarzyszące.
Początek wielkiej przygody
Choć stoły do gry nie są dostępne w Polsce, to można je bez problemu zamówić na crokinole-europe.com – z darmową dostawą do krajów UE, pełnym zestawem akcesoriów i z gwarancją satysfakcji w postaci możliwości zwrotu do 90 dni od zakupu. Jestem jednak pewien, że nikt, kto zainteresuje się grą, nie zawiedzie się nią – i z tej możliwości nie skorzysta.
Standardowo stół dociera do odbiorcy z praktycznym i pakownym pokrowcem. Dzięki uchwytowi na ramię przenoszenie Crokinole do wyczekujących znajomych jest proste i wygodne. Cztery zapinane na suwak kieszenie pomieszczą wszystko – od dysków, przez proszek Carrom, aż po instrukcję (zasady Crokinole mieszczą się na jednej kartce A4… pisane dużym fontem) i kartki do zapisywania wyników.


Riks Fontein, właściciel firmy, osobiście dba o wszystkie zamówienia i o to, by bezpiecznie zapakowane dotarły do wyczekującego odbiorcy. Przy okazji jest skarbnicą wiedzy o grze i w razie potrzeby wspomaga graczy – w tym i mnie – w poznawaniu fascynującej gry, jaką jest Crokinole. W planach są już stoły w alternatywnych kolorystykach, nowe modele i systematyczne poszerzanie oferty o rzemieślnicze cuda ze świata Crokinole – warto mieć oczy szeroko otwarte, jeśli już złapie się crokinolowego bakcyla.
Obecnie w sklepie ceny stołów obniżone są o 20%. Oferta ograniczona czasowo – łapcie, póki czas! Promocja kończy się 14 sierpnia 2023 r.



Jak w wielu innych przypadkach, na trop gry naprowadziła mnie recenzja Shut Up & Sit Down. I chociaż początki były trudne – palce nie od razu złapały, o co mi chodzi – to moja przygoda z Crokinole od początku była silnie emocjonalna. To doświadczenie na pograniczu sportu i gry planszowej, z niskim progiem wejścia pod względem zasad, ale długą i przyjemną drogą do skuteczności i perfekcji. Opanowywanie nowych ruchów, doskonalenie pracy z dyskami i nauka strategii w meczach drużynowych i indywidualnych to wymagający proces, ale każde odkrycie i każdy kolejny stopień wtajemniczenia dostarczają ogromnej, ogromnej satysfakcji.
Życzę Wam tej satysfakcji jak najwięcej – oczywiście w nieodłącznym towarzystwie braw i okrzyków Waszych oponentów!
Gra dla 2-4 graczy w wieku od 8 lat
Potrzeba ok. 30 minut na pełną rozgrywkę
Zalety:
+ reguły do opanowania w minutę przed rozpoczęciem gry
+ dająca wiele radości droga do odkryć, nauki i poprawiania techniki
+ sportowe emocje w
+ wysokiej jakości, rzemieślniczo wykonany stół, który będzie nam służyć przez długie lata
Wady:
– brak prawdziwego trybu solo, wariant dla 3 graczy jest mało optymalny
– wymaga stołu z dostępem z 2 lub 4 stron
– stół nie mieści się w żadnym konwencjonalnym plecaku na gry ;)
Dziękujemy firmie Crokinole Europe za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(2/10):









Oprawa wizualna
(9/10):









Ogólna ocena
(10/10):









Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra praktycznie bez wad, genialna i to nie tylko w swojej kategorii. Ma ogromną szansę spodobać się nawet ludziom, którzy dotąd omijali ten typ gier szerokim łukiem.
GamesFanatic for AI Gry planszowe, karciane, recenzje, felietony, nowości ze świata.
















Potwierdzam wszystko co tu napisano – mam od 3 lat zestaw do gry, zabawa niesamowicie wciągająca – każdy z znajomych który u mnie zagrał jest zachwycony. Crokinole maja to coś, co wciąga i nie pozwala przestać, polecam zobaczyć na „youtubie” jest sporo relacji zza oceanu pokazujących zawodowe rozgrywki.
Tak, po kilku trafionych strzałach, jak ręka staje się pewniejsza, niemal każdy czuje klimat i wciąga się w rywalizację. Popularyzujmy pstrykanie, niech stanie się sportem narodowym!