Muszę przyznać, że tym razem nie mam pomysłu jak zacząć recenzję od „Muszę przyznać, że jestem niezwykle…”, gdyż ten tekst to właściwie przypadek związany z publikacją recenzji poprzedniej, czyli pean pochwalny na cześć Reinera K. Co tu dużo mówić, zawsze pociągali mnie faceci o posępnym wyglądzie oraz historie o awanturniczym życiu na morzu. Jeśli więc znalazło się połączenie tych dwóch magnesów to czym prędzej się w nie zaopatrzyłam. Mowa o Korsarzu (niem. „Korsar”), niektórym pewnie znanym w groteskowym amerykańskim wydaniu pod nazwą „Loot”.
Read More »