Niedawno obchodziłem urodziny. Wśród fajnych i fajniejszych prezentów, które dostałem znalazłem niewielkie, kwadratowe pudełeczko z uśmiechniętymi twarzami bohaterów znanych mi z czasów dzieciństwa (dobrze, przyznaję młodości i dorosłości również) za sprawą twórczości Rene Gościnnego. A że kilka dni później Redakcja GF zrobiła mi dodatkowy, niespodziewany prezent, przyjmując mnie do grona współpracowników, postanowiłem na początek przybliżyć Czytelnikom właśnie grę Asteriks i spółka.
Z czym mamy do czynienia?
Najpierw trochę suchych faktów. Zgodnie z informacja na pudełku mamy przed sobą grę rodzinną przeznaczoną dla 2 do 8 graczy w wieku powyżej 6 lat, a jedna partia trwa około 15 minut. Zaraz, zaraz … grę rodzinną ? …. Coś mi tu nie pasuje. Zdaję sobie sprawę z płynności granic pomiędzy poszczególnymi gatunkami gier, pozwolę sobie jednak zauważyć, że „A&S” powinna być zaliczana raczej do gier imprezowych i gier dla dzieci, gdyż znacznie bliżej jej do tytułów takich jak Dobble albo Jungle Speed, czy gier dla najmłodszych typu memo, niż do sztandarowych pozycji z gier rodzinnych, jak Ticket to Ride, Carcassone lub Osadnicy z Catanu. Niby dygresja zupełnie zbędna, bo każdy planszówkowicz domyśli się tego już po lekturze pudełka, ale jakby ktoś w temacie zupełnie zielony chciał kupić np. grę rodzinną na prezent to mógłby się dać wprowadzić w błąd.
Twórcą gry jest Reiner Knizia. Choć jest on autorem znanym i lubianym przyznać muszę, że jakoś ja nie mogę się poznać na jego talencie, mimo że już niejedną grę jego autorstwa mam za sobą. Do każdego nowego tytułu podchodzę jednak z niezmiennie pozytywnym nastawieniem i staram się, żeby moje sympatie dla danego autora w żaden sposób nie wpływały na odbiór gry jeszcze przed otwarciem pudełka.
Pudełko jest kwadratowe, małe i poręczne, co znacznie ułatwia transport gry (można ją spokojnie włożyć do kieszonki plecaka, a u mnie zmieściła się nawet do przepastnej kieszeni zimowej kurtki). Z okładki wita nas drużyna dzielnych Galów z Askeriksem i Obeliksem na czele. W pudełku znajdziemy natomiast instrukcję, 7 kafelków kategorii w różnych kolorach, 49 kart z obrazkami (po 7 w każdej kategorii) i … mnóstwo reklam. Jest tu kafelek z logiem Krainy Planszówek, 6 kart z reklamą komiksów o przygodach Asteriksa (i nie tylko) i książeczka zawierająca przegląd gier wydawnictwa Egmont. Przyznać muszę, że zarówno jakość wydania jak i wykonania gry (w tym również rzeczonych reklam) bardzo przypadły mi do gustu, a dodatkowy plus należy się polskiemu wydawcy za umieszczenie produkcji w klimacie twórczości Rene Gościnnego (z okładki niemieckiego oryginału wita nas, o ile dobrze kojarzę, żonglująca krowa).
Miedzy Dobble a Pszczółkami
Zasady gry – jak na imprezówkę przystało – są banalnie proste. Rozkładamy na stole siedem kolorowych kafelków, pod każdym z nich układamy po jednej karcie w odpowiadającym im kolorze, przypatrujemy się obrazkom na nich zamieszczonym, a następnie je zakrywamy. Pozostałe karty tasujemy i możemy grę zacząć. Teraz wykładamy jedną kartę ze stosu na stół i zgadujemy, co znajdowało się na karcie o takim samym kolorze co karta właśnie odkryta. Jeżeli zgadliśmy, bierzemy kartę do siebie, a ta którą przed chwilą odkryliśmy idzie w jej miejsce. Liczy się dobra pamięć i dobry refleks, bo przy zgadywaniu kto pierwszy odpowie ten lepszy. I to by było na tyle. Wygrywa oczywiście gracz, który po wyczerpaniu talii ma najwięcej kart na ręce.
Jakie mam wrażenia z gry? Nad wyraz pozytywne. Tytuł testowałem w składach 2, 3, 4 i 5 – osobowych. Za każdym razem bawiłem się równie dobrze. Oczywiście, jak to w grach imprezowych – im więcej ludzi tym więcej funu, ale z kolei jest większy harmider i nie wiadomo kto co krzyknął i kto był pierwszy (jeżeli kilku graczy krzyknie jednocześnie dobre hasło każdy dostaje po karcie). Produkcja jest prosta i śliczna graficznie i w zasadzie niezależna językowo (o drobnym wyjątku poniżej), więc można ją spokojnie zaproponować na imprezę najmłodszych. Ja grałem nawet z moim 4-letnim synem. Odrzuciłem tylko dwie kategorie i zgadywaliśmy na zmianę (zasady wówczas zbliżyły się nieco do Pszczółek, również autorstwa R. Knizii). Pomylił się tylko przy jednym haśle, a bawił się świetnie.
Czy coś tu nie gra?
Jeśli chodzi o wady to znalazłem dwie. Po pierwsze karty z czerwonym i pomarańczowym tłem przy słabszym świetle są w zasadzie identyczne. Na szczęście jedne prezentują kategorię „przedmioty Galów”, a drugie „różne ludy” więc pomyłki nie zdarzają się tak często. Drugi problem widzę w kategorii „nieustraszeni Galowie” przedstawiającej postacie z komiksu. Zdaje sobie sprawę, że głównie to właśnie one tworzą klimat gry, ale o ile każdy zna Asteriksa i Obeliksa, większość Panoramiksa, to już nie każdy pamięta jak się nazywał wódz Galów albo który to Tenautomatiks. Po wyciągnięciu zielonej karty następuje więc czasami konsternacja lub hasła w stylu „ten … jak on miał”. Co prawda na kartach imiona Galów są napisane, ale co w wypadku kiedy grają dzieci, które nie umieją jeszcze czytać? Cóż, coś za coś.
Czy Galowie się obronili i tym razem?
Reasumując – grę naprawdę polecam, zarówno jako grę dla dzieci, jak i dla fanów gier imprezowych. Ja nie jestem wielkim fanem dra Knizi, a z gier imprezowych, niewiele znajduje stałe miejsce w mojej kolekcji, ale tej gry na pewno nie oddam. Bawiłem się przy niej świetnie, podobnie i moi współgracze. Dla mnie – obok Dobble – to najlepsza gra w tej kategorii w jaką grałem.
Złożoność gry
(2/10):









Oprawa wizualna
(7/10):









Ogólna ocena
(8/10):









Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.
GamesFanatic for AI Gry planszowe, karciane, recenzje, felietony, nowości ze świata.





