Czy gra, która na karku ma już 14 lat może stać się hitem i zdobywać nagrody? Czy nie jest już zbyt leciwa, nie ograła się, nie ma przestarzałej mechaniki? Okazało się, że tak, może zostać nagradzanym hitem, jeżeli nikt nie patrzy w jej metryki tylko na radość jaką ona daje z zabawy. W ten właśnie sposób wydane w tym roku na rynek polski Ubongo zdobyło tytuł najlepszej gry Festiwalu Gramy.
Polską wersję Ubongo zawdzięczamy wydawnictwu Egmont. Zawdzięczamy – przynajmniej w wypadku mojej rodziny i znajomych – to dobre słowo, bo gra wyśmienicie się u nas przyjęła. Przyznam, że początkowo nie byłem nią w ogóle zainteresowany. Nie lubię gier abstrakcyjnych, bez tematu. I nie lubię gier imprezowych, a Ubongo jest poniekąd trochę jednym i trochę drugim.
Rozgrywka polega na układaniu wskazanych przez kostkę kafelków na zmieniających się co rundę planszetkach. Trochę przypomina to Tetrisa. Sztuka polega na tym, żeby zmieścić się w kształcie przedstawionym na planszetce i w czasie wyznaczanym przez klepsydrę. I wbrew pozorom nie jest to sztuka łatwa, bo możemy skorzystać wyłącznie ze wskazanych kafelków i musimy szybko wymyślić jak odpowiednio je ułożyć. No i mamy dwie strony planszetki – jedna łatwiejsza, na której układamy trzy elementy, druga trudniejsza, gdzie musimy poradzić sobie z czterema klockami. Za poprawne ułożenie wzorku w wyznaczonym czasie dostajemy nagrody w postaci kryształków, które oznaczają punkty zwycięstwa, a po rozegraniu 9 rund ustalamy wygranego.
Jak widać – abstrakcyjne układanie kloców na czas. Nic innego jak abstrakcyjna imprezówka. Niby nie dla mnie, a jednak mi się spodobało. Zauważyłem, że w wielu dziedzinach, które mogę zaliczyć do moich hobby, są pewne kategorie których nie lubię. Sęk w tym, że zawsze w tej kategorii znajdzie się rodzynek, który uwielbiam. Wśród filmowych dramatów, będzie to Zielona Mila, w komputerowych przygodówkach stareńkie Sanitarium, a spośród abstrakcyjno-imprezowych planszówek od teraz jest to Ubongo.
Za co je tak lubię? Za emocje towarzyszące każdej rundzie. Za radość płynącą z zabawy. Za to, że mogę przegrać z dzieckiem zupełnie mu nie odpuszczając, a jednocześnie być dumnym ze zmiażdżenia dorosłych rywali. Za to, że rozgrywka się nie dłuży i nie wpływa na nią ilość graczy przy stole. Do tego, mimo że to zupełnie nie mój typ gry, to nie mogę znaleźć w nim żadnej większej wady. Może trochę dokucza niesprawiedliwa punktacja kryształów losowanych z woreczka. I szkoda też, że w grę nie może zagrać więcej niż cztery osoby naraz. Ale poza tym o Ubongo mogę wypowiedzieć się wyłącznie w samych superlatywach i mocno polecić grę dla graczy początkujących, imprezowych czy rodzinnych. Ja nie czułem się targetem tej gry, a mimo wszystko mnie zachwyciła. Mam nadzieję, że podobnie przyjmie się ona i w Waszych domach.
Plusy:
- mnóstwo zabawy w niedługim czasie,
- dużo śmiechu i emocji,
- dzięki dwustronnym planszom ze zmiennym poziomem trudności świetnie sprawdza się z dziećmi
Minusy:
- tylko do czterech graczy,
- losowe punktowanie nie zawsze bywa uczciwe
- graficznie nie powala (choć kryształki są boskie)
Złożoność gry
(2/10):









Oprawa wizualna
(5/10):









Ogólna ocena
(8,5/10):









Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.
GamesFanatic for AI Gry planszowe, karciane, recenzje, felietony, nowości ze świata.







