Kiedy zobaczyłam Wyścigi Pingwinów, nie mogłam się powstrzymać. Pingwiny –ulubione przeze mnie zwierzątka – czy to w postaci Tuxa, czy rodem z Madagaskaru. Musiały trafić pod moją strzechę…
W pudełku dostajemy plastikową górę lodową, na której będziemy ustawiać nasze pingwiny. Ale… żeby nie było tak prosto – góra owa nie jest stabilna. Chwieje się we wszystkie strony. Pływa… (co prawda nie naprawdę – po prostu jest umieszczona na palu – ale mocno utrudnia to jakiekolwiek działania). A na dodatek – platformy dla tych sympatycznych nielotów nie są idealnie płaskie. Nie dość, że wyślizgane, to jeszcze nieco pochyłe.
Zasady są banalnie proste. Każdy dostaje taką samą ilość pingwinów i w swojej kolejce musi postawić jednego na naszej górze lodowej. Tak, żeby nie spadł. Jeśli to mu się nie uda, tj. spadnie co najmniej jeden pingwin – gracz, który to spowodował zabiera wszystkie zwierzątka, które spadły do swojej puli. I tak do momentu, aż komuś uda się pozbyć wszystkich pingwinów – staje się tym samym zwycięzcą.
Mechanika stara jak świat. Co jest takiego zatem oryginalnego w tej grze? Po pierwsze – góra jest śliska. O ile na początku nie jest problemem ustawiać pingwiny – zawsze znajdzie się jakieś w miarę mało pochyłe miejsce – to im dalej w las (a raczej w górę), tym gorzej. Nie ma ograniczeń ani wskazówek gdzie stawiać pingwina (można zacząć od dołu, od góry, w środku) – byle go gdzieś dostawić, i byle nic nie spadło. Jednak z biegiem czasu, a wzrostem zapingwinienia, na tej swoistej planszy zaczyna brakować miejsc, które są w miarę pewne. Ręka się trzęsie, a pingwiny ślizgają – naprawdę nie jest łatwo ustawić wszystkie 24 sztuki.
Po drugie – zabawka jest estetyczna. Nieco się rozczarowałam, bo liczyłam na prawdziwe, wymodelowane figurki pingwinów, a w grze dostajemy komplet plastikowych elementów, z których te pingwiny składamy – jednak nie są one brzydkie. Trochę niektóre niedopasowane, czasem kojarzące się z… upiorem w operze albo balem maskowym ;), ale mają swój urok.
Można grać samemu. Uwierzcie mi, że z każdym następnym dokładanym pingwinem adrenalina wzrasta. Uda się czy się rozsypie? Można grać w wiele osób – tak naprawdę nie ma jakiegoś sztywnego ograniczenia ilości. Można się bawić równie dobrze we dwie, jak i w 6 osób. Jest to niewątpliwie miły przerywnik wieczoru. Zabawka na imprezę dziecięcą. I znów – nie powala na kolana, ale pozwala się przez jakiś czas dobrze bawić, zwłaszcza tym młodszym pociechom.
Złożoność gry
(1/10):









Oprawa wizualna
(6/10):









Ogólna ocena
(6/10):









Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.
GamesFanatic for AI Gry planszowe, karciane, recenzje, felietony, nowości ze świata.

