Jak przenieść komputerową platformówkę o Indianie Jonesie na planszę? Może tak jak debiutant Brian Kohrman? Gra zwróciła moją uwagę grafikami i pomysłem, który… mnie też jakiś czas temu chodził po głowie.
W grze wcielamy się w poszukiwaczy przygód, którzy natrafili na skarb ukryty głęboko w dżungli o dziwnej i trudnej do powtórzenia nazwie. Natrafili razem, ale od tego momentu już o żadnej współpracy nie ma mowy. Rozpoczyna się wyścig do skarbu, w którym niezbędne okażą się drabiny, pomosty, karty i pewnie coś jeszcze. Członek ekipy, który jako pierwszy znajdzie się na górze – zgarnia całość i mówi „Hasta la vista, baby” pozostałym Indianom J. w wersji kieszonkowej.
Jest w tym jakiś urok, posmak przygody i czysta radocha. Pytanie, jak gra się sprawdzi w praniu. Czy będzie to tylko zabawa rodzinna, czy także przyjemny przerywnik dla bardziej zaawansowanych graczy? A może nie tylko przerywnik? Dziecinna otoczka, lekkie przymrużenie oka, nie muszą przecież wcale oznaczać lekkiej banalnej zabawy (vide: Pupile Podziemi itp.).
Hehe… Od razu przypomina mi się gra Zemsta Montezumy na Atari w którą zagrywaliśmy się dawno, dawno temu i nie mogliśmy jej skończyć. Ileż było kombinowania, straconego czasu i nerwów :) Dopiero po latach dowiedziałem się, że gra w tej wersji w którą graliśmy po prostu nigdy nie była dokończona i lokacja z duchem Montezumy była nie do przejścia. Mam nadzieję, że z Jungle Ascent nie jest podobnie ;)